Bóg postawił przed nami dziecko

KOMENTARZ DO EWANGELII Z XXV NIEDZIELI ZWYKŁEJ W ROKU B – Mk 9, 30-37

W ubiegłym tygodniu główne wydanie „Wiadomości” aż kilka razy przedstawiło postać najsłynniejszego kibica w Polsce. We wtorek 18 września 2012 roku przed południem zmarł w Gdańsku Dawid Zapisek. W piątek 21 września na łostowickim cmentarzu odbył się jego pogrzeb. Kim był? Prezenter wiadomości w piątkowym wydaniu powiedział:

To był mały i bardzo mądry chłopiec. Jeśli czasem myślimy, że wali nam się życie, to pamiętajmy o nim. O Dawidzie. Gdy wszyscy go poznaliśmy, miał 14 lat, chorował od dwunastu, ważył 9 kilogramów. Miał pełną świadomość tego, co się stanie, wiedział, że każdy dzień może być ostatnim. A jednak był bardziej pogodzony z życiem niż większość z nas. Najsłynniejszego kibica w Polsce żegnały dziś tysiące ludzi.

Dawid od urodzenia chorował na rdzeniowy zanik mięśni. Nigdy nie chodził. Choroba nie przeszkadzała mu jednak w spełnianiu marzeń. Miał przyjaciół w wielu klubach piłkarskich w Polsce i na całym świecie, ale najwierniej kibicował gdańskiej Lechii, reprezentacji Hiszpanii oraz Realowi Madryt. Obejrzał wszystkie mecze Hiszpanów podczas ostatnich Mistrzostw Europy w piłce nożnej mężczyzn. Spotkał się też z kapitanem tej reprezentacji, Ikerem Casillasem, który był dla niego największym idolem piłkarskim. „Chcę spotkać się z graczami reprezentacji Hiszpanii i Casillasem. Jeśli moje marzenie się spełni, jedyne, co mi pozostanie, to spotkać się z Bogiem” – przypomina słowa 14-latka jedna z gazet.

Bramkarz Realu Madryt, zaraz po tym, jak dowiedział się o śmierci chłopca, przesłał na ręce rodziny swoje kondolencje – „Spoczywaj w pokoju, przyjacielu”.

Gdy się urodził, lekarze dawali mu najwyżej 6 lat życia. Tymczasem Dawid miał w sobie wyjątkową siłę. Pisał o sobie: „Nigdy nie chodziłem, nie siadałem, właściwie nie mogę nic zrobić sam (chyba że się podrapać po ręce i pisać na kompie :D). Mam ciągle rehabilitację, aby jeszcze coś funkcjonowało w moim sporym ciele. Do ubiegłego roku ważyłem 17 kg, potem nadszedł fatalny dzień i zaraziłem się mykoplazmą, która zniszczyła mój organizm. Dziś ważę 10 kg, mam problemy z oddychaniem (korzystam w domu ze stacjonarnego koncentratora tlenu) … ale jeszcze żyję „na kredyt” i na przekór laikom”.

Swój czas Dawid wykorzystał lepiej, niż robi to wielu zdrowych: uczył się, pochłaniając wiedzę w błyskawicznym tempie, starał się jak najlepiej rozumieć świat, dzielił się z przyjaciółmi miłością do futbolu i szczęściem trudnego życia.

Dzięki zainteresowaniu mediów stał się znany w całej Polsce. Swoją postawą inspirował innych niepełnosprawnych.

Razem z mamą został przyjęty przed kilku laty przez bardzo już chorego Jana Pawła II. Papież, zwracając się do matki, powiedział: „Szanuję cię za to, co robisz. Jesteś wspaniałą matką. Daleka droga przed tobą i wiele cierpienia. Będziesz cierpieć jak prawdziwa matka. I urodzisz jeszcze jedno dziecko” i położył dłoń na głowie Dawida.

Niedawno chłopiec powiedział, że nie chce umierać w samotności – mówi przyjaciel rodziny – „Chciał, by było przy nim kilka osób, które uważał za najbliższych przyjaciół. Przyszli wszyscy. Jego mama bała się, że będzie umierał w męczarniach, ale on odszedł ze spokojną twarzą, praktycznie we śnie. Umarł tak, jak żył – po mistrzowsku. Wygrał swój ostatni mecz”.

„Ja go uczyłam matematyki, on mnie życia” – powiedziała o Dawidzie jego nauczycielka matematyki. Z kolei jeden z kibiców napisał: „Odszedł WIELKI MAŁY CZŁOWIEK!!! Pokazał jak żyć, jak walczyć i jak z godnością odejść”.

Tak napisał na facebooku 16 września: „Nie mogłem pojechać do Hospicjum…to Przyjaciele przyjechali do mnie. Jestem pozytywnie zmęczony. Usłyszałem, że to zawsze ja dawałem siłę innym-a teraz przyszła  kolej na mnie…to ja jej potrzebuję. Dziękuję za ten dzień….:)”. Później jego mama dopisała: „A ja się cieszę że ks. Krakowiak znalazł czas dla Dawida, okazało się, że to spotkanie jest ważniejsze niż obiad z biskupem.:)”. Kilka dni wcześniej Dawid zacytował słowa św. o. Pio: „Nie odkładajmy na jutro tego, co możemy zrobić dzisiaj. Dobrem odkładanym na później przepełnione są groby. No i kto nam zaręczy, że jutro będziemy żyli?” i dopisał: „Witam. moje dzisiejsze motto …kto chce niech sie zastanowi, zatrzyma ….albo pędzi dalej :) Wybór i tak zależy od każdego z nas, nikt za nas nic nie zrobi :)
Do nas należy DZIŚ :)))”.

 

***

On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich. Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał. (Mk 9, 35-37)

Stać się jak dziecko to zdemaskować pychę, która mnie ogranicza.

W zasadzie moglibyśmy wyróżnić cztery formy, cztery rodzaje ludzkiej pychy:
1. dążenie do rozwijania kariery za wszelką cenę,
2. górowanie nad innymi z odcieniem mściwości,
3. perfekcjonizm,
4. hołdowanie manii wielkości.

Dążenie do rozwijania kariery za wszelką cenę to pierwszy rodzaj pychy. Cechą charakterystyczną kariery za wszelką cenę jest zdobycie ludzkiego podziwu. Ten rodzaj pychy kieruje się następującym rozumowaniem: kiedy zajdę wysoko, wszyscy będą mnie podziwiać i będą mnie kochać. Neurotyczne dążenie do rozwijania kariery sprawia, iż człowiek nie umie ucieszyć się do końca żadnym sukcesem. Każdy jest za mały. Stąd też karierowicza zżera nieustannie niepokój, ciągły lęk, obawa, iż zostanie w tyle, że zostanie odrzucony przez innych.

Górowanie nad innymi z odcieniem mściwości. Ten typ pychy można ująć w zdaniu: jestem wielki, kiedy inni obok mnie stają się mali. Aby zdobyć przewagę nad innymi, w tym rodzaju pychy umiejętnie wykorzystywane są najprostsze sytuacje międzyludzkie: codzienna rozmowa, wspólna praca, żarty, drobne nieporozumienia i konflikty. Osoby charakteryzujące się potrzebą górowania nad innymi łatwo też wykorzystują spełniane funkcje dla realizowania swojej potrzeby psychicznej. Kierowanie zespołem ludzi, zarządzanie finansami, wydawanie poleceń, upominanie może łatwo przerodzić się wówczas w upokarzanie innych. Ludzie dążący do górowania nad innymi ciągle czują się zagrożeni. Łatwo dopatrują się też celowego upokorzenia w najprostszych przypadkowych sytuacjach. Łatwo bowiem posądzają bliźnich o to, co sami robią z innymi.

Perfekcjonista najpierw udowadnia samemu sobie własną nienaganność, poprawność, wielkość, doskonałość. Ten rodzaj pychy można ująć w zdaniu: jestem wielki, ponieważ wszystko robię doskonale. Gniew perfekcjonista kieruje najpierw przeciwko sobie samemu. Gniew ten wyraża się w ciągłym niezadowoleniu z siebie. Najlepsze dzieło, najlepiej wykonana praca zostaną przez perfekcjonistę zakwestionowane, jeżeli znajdzie w nich choćby najmniejszą skazę.

Czwarty, ostatni rodzaj pychy to mania wielkości. Jest to ten rodzaj pychy, który kosztuje najmniej wysiłku i trudu, ponieważ w dużym stopniu ogranicza się do działania własnej wyobraźni. Ten rodzaj pychy można by wyrazić zdaniem: ja i tak wiem, że jestem wielki. Człowiek hołdujący manii wielkości nosi w sobie wewnętrzne przekonanie o swojej wielkości i niezwykłości.

Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał.

Dawid Zapisek… Bóg postawił przed nami dziecko. W nim objawia swoje pokorne oblicze. Warto się wsłuchać w to, co nam powiedział przez Dawida: „…kto chce niech sie zastanowi, zatrzyma ….albo pędzi dalej :) Wybór i tak zależy od każdego z nas, nikt za nas nic nie zrobi :) Do nas należy DZIŚ :)))”.

ks. Arkadiusz Okroj