KAZANIE W ROCZNICĘ POŚWIĘCENIA WŁASNEGO KOŚCIOŁA
Ostatnia niedziela października to uroczystość poświęcenia własnego kościoła. Dziś dziękujemy za nasz kiełpiński Kościół. To uświęcone miejsce, w którym uświadamiamy sobie, kim jesteśmy i gdzie zmierzamy. Miłość nas stworzyła i do Miłości zmierzamy. Wyszliśmy ze źródła wszelkiej świętości – do świętości zmierzamy.
To tu, w Kościele, doświadczamy najpełniej, że Bóg nas kocha. Nie jesteśmy owocem przypadku czy nieracjonalności, ale u początków naszego istnienia znajduje się plan miłości Boga.
Nie dostosowujcie się do czegoś, co jest mniejsze od Prawdy i Miłości, nie dostosowujcie się do kogoś, kto jest mniejszy od Chrystusa.
Za Jezusem nie można pójść samemu. Potrzebny jest Kościół. Temu, kto ulega pokusie, by pójść „na własną rękę” lub żyć wiarą według dominującej w społeczeństwie mentalności indywidualistycznej, grozi to, że nigdy nie spotka Jezusa Chrystusa lub że skończy, idąc za fałszywym Jego obrazem.
Tak, Kościół jako instytucja naznaczony jest grzechem, słabością. Ale Kościół nie jest zwykłą ludzką instytucją, jak każda inna – jest ściśle zjednoczony z Bogiem.
Kościół nie żyje sam z siebie, ale z Pana. Jest On obecny w nim i daje mu życie, pokarm i siły.
Proszę was, drodzy przyjaciele, abyście kochali Kościół, który zrodził was do wiary, który wam dopomógł w lepszym poznaniu Chrystusa, który pozwolił wam odkryć piękno Jego miłości. Świat potrzebuje świadectwa waszej wiary, z pewnością potrzebuje Boga.
Benedykt XVI w Kolonii
Takie świadectwo zostawił nam błogosławiony Jerzy Popiełuszko. Świadectwo jego wiary zrodziło się z umiłowania Kościoła. Mówił: Jako ludzie Kościoła mamy wypowiadać prawdę, gdy inni milczą. Wyrażać miłość i szacunek, gdy inni sieją nienawiść. Zamilknąć, gdy inni mówią. Modlić się, gdy inni przeklinają. Pomóc, gdy inni nie chcą tego czynić. Przebaczyć, gdy inni nie potrafią. Cieszyć się życiem, gdy inni je lekceważą.
Nie byłoby błogosławionego, gdyby nie mądrość jego matki, Marianny Popiełuszko. Dziennikarka, która przeprowadzała z nią wywiad, tak ją charakteryzowała: Jest drobna, lekko pochylona, zawsze w chustce na głowie. Oczy ma zamyślone, ale przez pooraną zmarszczkami twarz przebija się uśmiech. „Przez lata modliłam się, by być matką kapłana. Od samego początku oddałam go na własność Matce Bożej. Ale czy dlatego został księdzem? Czy mnie Pan Bóg wysłuchał, czy kogoś innego – sam Bóg to wie. Pan Bóg udziela łaski, a jeśli człowiek odpowie na nią, jeśli pójdzie Bożą drogą, to tę łaskę zdobędzie” – przekonuje Pani Marianna. Jej niezłomna wiara i życiowa mądrość niejednego teologa rozkłada na łopatki. Podziwiał ją i pochylał się nad nią sam Ojciec Święty Jan Paweł II. „Matko, dałaś nam wielkiego syna” – powiedział do niej podczas wizyty w Polsce w 1987 r. A ona zaskoczyła nawet Papieża: „Ojcze Święty, nie ja dałam, ale Bóg dał przeze mnie światu” – odpowiedziała. Wtedy Papież pocałował ją w głowę i mocno przytulił.
To Marianna Popiełuszko tworzyła atmosferę w domu rodzinnym we wsi Okopy na Białostocczyźnie. Uczyła dzieci pacierza, codziennie przy małym ołtarzyku z figurką Matki Bożej przy oknie klękała z nimi do modlitwy. Prowadziła do kościoła. W środy – by modlić się do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, w piątki – do Serca Pana Jezusa, a w soboty – do Matki Bożej Częstochowskiej. W maju odmawiała wspólnie z rodziną Litanię Loretańską, a w październiku – Różaniec. W czasie burz wystawiała w oknach dla bezpieczeństwa gromnicę i wszyscy głośno się modlili. Tak było zawsze. Jerzy modlił się z nami. Pierwsze seminarium to on miał w domu – mówi o przyszłym kapłanie męczenniku. Starałam się go dobrze wychować. Bez kłamstwa. On wiedział, że u nas w domu nigdy kłamstwa nie było.
Dziś jego matka wciąż przeplata codziennie paciorki różańca. Kiedyś powiedziała: Najbardziej bym się cieszyła, gdyby mordercy księdza Jerzego się nawrócili. Wiara nie jest dla niej abstrakcją, ale przekłada się na życie. Niezależnie od tego, czy układa się ono tak, jak planowała, czy nie po jej myśli. Na tym polega wielkość Marianny Popiełuszko.
Takiej wiary uczymy się i my w tym kościele. Tu doświadczamy, że nie idziemy sami za Chrystusem. My współtworzymy i kochamy nasz Kościół. Kościół Kiełpiński.
Jako duszpasterze możemy wam za to dzisiaj tylko podziękować.
Świątynia nasza jest obmodlona przez naszych przodków.
To nasz dom. Troszczymy się o jego piękno. Zostaliśmy tu ochrzczeni, przyjęci do Pierwszej Komunii Świętej, przeżywamy coniedzielne Eucharystie (nie wiemy, kim bylibyśmy bez nich), korzystamy ze spowiedzi, tu byliśmy bierzmowani, wielu wypowiedziało słowa przysięgi małżeńskiej, a kiedyś, gdy przeminie życie, zostaniemy pożegnani przez tę wspólnotę.
Kochajmy ten Kościół, który zrodził nas do wiary, który dopomaga w lepszym poznaniu Chrystusa, który pozwala odkrywać piękno Jego miłości.
ks. Arkadiusz Okroj